Alexander Boos w rozmowie z dr. Wolfgangiem Bittnerem

AB: Panie doktorze, opublikował pan niedawno nową książkę pt. "Stan wyjątkowy - geopolityczne analizy z uwzględnieniem konfliktu na Ukrainie". Czy jesteśmy faktycznie w stanie wyjątkowym? Jak zdefiniowałby pan ten stan wyjątkowy?

WB: Wszędzie, gdzie spojrzymy, jest wojna, chaos i zamieszanie. Stanom Zjednoczonym udało się podzielić Europę i stworzyć wszędzie punkty zapalne. To nienaturalne, kiedy Rosja jest nazywana 'imperium zła', i kiedy mamy wojnę na wyciągnięcie ręki, czyli jesteśmy wpychani w wojnę, która nas zrujnuje i może zmieść Europę, a zwłaszcza Niemcy.

W latach 60-tych i 70-tych mówiono, cytuję byłego kanclerza Willy Brandta: "Chcemy być narodem dobrego sąsiędztwa, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz". - To już się skończyło. Możliwości, które się wtedy otworzyły, nie zostały wykorzystane, podobnie jak oferta złożona przez prezydenta Rosji Władimira Putina, który w swoim wystąpieniu w niemieckim Bundestagu w 2001 roku mówił o wspólnym obszarze gospodarczym od Władywostoku do Lizbony. To było jeszcze wtedy możliwe.

Jak wyglądałyby Niemcy, jak wyglądałaby dziś Europa, gdybyśmy to zaakceptowali? -Ale USA to uniemożliwiły. I nie udało się też zapobiec temu chaosowi i zamieszaniu w Niemczech. Tak więc ludność jest podzielona. Widzimy to wszędzie: zwolenników i przeciwników wojny, fanatyków szczepień i krytyków szczepień. To absurdalne, co się dzieje. Minister gospodarki jest w trakcie rujnowania niemieckiej gospodarki; chce budować bunkry, schrony przeciwlotnicze, a minister obrony chce jeszcze więcej pieniędzy na zbrojenia i jeszcze więcej pieniędzy na czołgi lub na dostarczenie jeszcze większej ilości czołgów na Ukrainę. Brakuje tu słów.

Tak, jeśli chodzi o politykę zdrowotną, o którą pan również pyta, to wygląda na to, że Światowej Organizacji Zdrowia, WHO, która jest kontrolowana przez określone interesy, udało się spanikować cały świat covidową histerią i zażądać posłuszeństwa. Wielu ludzi od co najmniej trzech lat żyje w permanentnym strachu przed wirusami. A teraz także przed wojną. To jest rzeczywiście stan wyjątkowy.

AB: Pozwolę sobie zadać szybkie pytanie, bo właśnie wspomniał pan o dostawach niemieckich czołgów do Kijowa. Na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium niedawno przedstawiciele ukraińskiego rządu zażądali amunicji i bomb fosforowych od Zachodu, chociaż użycie tego typu broni jest zakazane.

WB: Fakt, że rząd w Kijowie oprócz rakiet odpalanych z lądu i samolotów bojowych żąda teraz również amunicji i broni fosforowej, świadczy o tym, co tam się naprawdę dzieje. Ci ludzie stracili wszelkie zahamowania. Ale o tej nikczemności zachodnie media prawie nie informują, a politycy od lat przymykają na nie oko.

AB: Jaka była motywacja do napisania nowej książki, doktorze Bittner?

WB: Cóż, wiele osób zdaje sobie sprawę, że żyjemy w stanie wyjątkowym. Chciałem poinformować w mojej nowej książce o tym, dlaczego tak jest i dlaczego nie powinno tak być, jak i dlaczego nie musi tak być. Może wtedy obudzą się ludzie, którzy wciąż myślą, że to wszystko nie jest ich sprawą i że rząd zrobi to, co należy. Pamięć ludzi jest krótka, a media dbają o to, by pozostała krótka. Dlatego też dużo dokumentuję. Ale również analizuję obecną sytuację i odkrywam, co się dzieje pod względem geopolitycznym, jakie są tego konsekwencje dla nas i kto pociąga za sznurki. Oczywiście myślę też o tym, jak możemy wyjść z tego dylematu.

AB: Prezydent Rosji Władimir Putin określił kiedyś upadek Związku Radzieckiego jako największą geopolityczną katastrofę XX wieku. A pan w swojej książce opisuje zaburzone relacje między Rosją a Zachodem jako tragedię stulecia. Co z tego wynika?

WB: To, że teraz musimy się obawiać, iż może dojść do wielkiej wojny z Rosją, to szaleństwo. Niemcy i Rosja mają wielowiekową wspólną historię. I teraz to wszystko ma się skończyć tylko dlatego, że podżegacze wojenni w Waszyngtonie tak chcą? - Z elitami finansowymi i gospodarczymi w tle, które mają nadzieję na zyskanie na tym, i strategami, którzy chcą wzmocnić roszczenia USA do dominacji nad światem.
 
Dla mnie jest oczywiste, że USA działają na rzecz zmiany rządu w Moskwie, poprzez infiltrację lub nawet militarnie. Trzeba wziąć pod uwagę, że Rosja jest największym krajem na świecie z ogromnymi zasobami. Od dłuższego czasu próbuje się podporządkować ten kraj geostrategicznym celom Zachodu. Europa jest obecnie rujnowana i eliminowana jako konkurent USA. Wystarczy spojrzeć na niemiecki przemysł, który się kurczy, migruje lub wręcz wypada z obiegu. Uważam, że to hańba, iż rząd niemiecki nie zapobiega temu.

Kolejnym problemem jest to, że Rosja obecnie całkowicie odwróciła się od Europy Zachodniej i szuka nowych partnerów. Rosja nie jest w tym osamotniona. Ponad połowa ludzkości nie chce już dłużej znosić zuchwałości i opresji USA. Stowarzyszenie BRICS i mało znana, ale bardzo wpływowa organizacja Szanghaj stają się coraz bardziej popularne, co grozi tym, że Europa Zachodnia będzie mieć znikome znaczenie. Mam ciągle jeszcze nadzieję, że politycy w Berlinie, a może i niektórzy dziennikarze, uświadomią sobie, co tak naprawdę się dzieje.

AB: Jaką rolę odgrywają zachodni spin doktorzy, zwłaszcza w wojnie na Ukrainie? - Wspominał pan o tym już m.in. we wcześniejszych książkach, na przykład w "Niemcy - zdradzone i sprzedane" czy "Konflikt między Zachodem i Wschodem".

WB: Spin doktorzy, konsultanci polityczni i komunikacyjni, to bardzo niedobra rzecz. Z jednej strony przygotowują, jak postępować politycznie i jakie cele mają być realizowane na podstawie długofalowej strategii. Na przykład wojna na Ukrainie. To było planowane od lat. Od 2014 roku, po przewrocie w Kijowie, Ukraina jest odpowiednio uzbrojona. Piszę o tym również w mojej książce "Stan wyjątkowy". Z drugiej strony prowadzona jest psychologicznie towarzysząca propaganda. Rozumiem przez to na przykład obraz wroga. Dlaczego Rosja jest nagle naszym wrogiem? Doszło do inwazji na Ukrainę, ale rozwój sytuacji tam i tło mają być za wszelką cenę przemilczane. Dlaczego? - Nawet papież powiedział, że wojna na Ukrainie została sprowokowana. Ale tego nie publikują.

Nie zbadano też, czy zgodnie z prawem międzynarodowym można było zastosować samoobronę na podstawie art. 51 Karty Narodów Zjednoczonych. Innymi słowy, samoobronę lub pomoc nadzwyczajną, na którą powoływał się Władimir Putin. Ponadto istnieje coś, co w psychologii znane jest jako 'wording', czyli ukierunkowana manipulacja za pomocą pewnych pojęć. Wymyśla się wtedy terminy walki, np. teoretycy spiskowi, zwolennicy Putina, Antyamerykanie czy aneksja. Jeśli mówi się ciągle o 'aneksji Krymu', to staje się ona faktem, mimo że odbyło się tam referendum, więc była to pokojowa secesja.

Więc ci spin doktorzy, którzy zasiadają w radach doradczych Białego Domu, NATO i różnych amerykańskich sieciach, indoktrynują ludność na wszystkich poziomach od dziesięcioleci. Pozostają w tle, a ich propozycje są następnie realizowane przez rządy z ich różnymi służbami, a w Niemczech przez odpowiednie osoby z ponad 100 sieci zorientowanych na Amerykę, które reprezentują interesy USA, ale nie interesy Niemiec. I oczywiście jest to przejmowane przez polityków i media. Widzimy to na co dzień. Wystarczy, że włączę 'Deutschlandfunk'. Tu ciągle jest o ukraińskim froncie, czołgach Leopard i Putinie. To jest prawie nie do zniesienia.

AB: W nowej książce 'Ausnahmezustand' ['Stan wyjątkowy'] pisze pan, że Republika Federalna Niemiec jest pod kuratelą USA i jest państwem frontowym wobec Rosji. Na czym pan to opiera?

WB: W 1945 roku istniejąca do tej pory Rzesza Niemiecka została rozwiązana przez aliantów pod przywództwem amerykańsko-brytyjskim. Nagle przestała istnieć. Alianci bombardowali niemieckie miasta do kilku dni przed końcem wojny, kiedy nie było już oporu. Dzięki temu wymusili bezwarunkową kapitulację. USA wykorzystały to do zbudowania Niemiec jako państwa frontowego przeciwko ówczesnemu Związkowi Radzieckiemu, a później przeciwko Rosji.
 
Podobno jako nasi przyjaciele, bo wyzwolili Niemców od narodowego socjalizmu. Ale jeśli przyjrzeć się bliżej, a ja zbadałem to, zawsze kłamali i oszukiwali Niemców i Rosjan. Do dziś nie ma traktatu pokojowego, co nie jest winą Rosjan. A na niemieckim terytorium wciąż znajduje się około 40 tysięcy żołnierzy amerykańskich, jeśli dobrze mnie poinformowano.

I jest tu jedenaście ogromnych baz lotniczych. Tak, Amerykanie mają tu specjalne prawa poprzez dodatkowe traktaty do statutu o stacjonowaniu wojsk, co jest mało znane. Ponadto Niemcy - to kolejna ważna kwestia - zgodnie z Kartą Narodów Zjednoczonych są nadal państwem wrogim. To podobno nie ma już znaczenia, ale gdyby tak było, ten fragment mógłby zostać już dawno usunięty. Ta klauzula o państwie wrogim mówi przy okazji, że środki przymusu mogą być nałożone bez specjalnego zezwolenia Rady Bezpieczeństwa ONZ, gdyby Niemcy znów prowadziły agresywną politykę.
 
Agresywną politykę wobec kogo? - To może być interpretowane szeroko i obejmuje, w razie potrzeby, interwencje wojskową.  Jest to więc stały czynnik niepewności w polityce. Wprawdzie Niemcy otrzymały pełną suwerenność w traktacie zjednoczeniowym z 1990 roku. Ale porozumienie to było potwierdzane traktatami uzupełniającymi, dotyczącymi np. stacjonowania wojsk i współpracy wojskowej.
 
AB: To co pan pisze i mówi jest stosunkowo mało znane opinii publicznej, ale na pewno jest faktem prawnym. W związku z tym nasuwa się pytanie: jakie są długoterminowe strategie Waszyngtonu, teraz szczególnie w stosunku do Europy i Rosji? - Pan ukuł termin 'długoterminowa strategia.

WB: Pisałem o tym szczegółowo w mojej książce "Konflikt między Zachodem i Wschodem". Aby to jeszcze raz to wyjaśnić: w opinii elit władzy Stany Zjednoczone to 'kraj Boga'. Czują się one powołane do rządzenia światem. Od XIX wieku opracowali długoterminową strategię egzekwowania tego roszczenia, co wiązało się z utrzymywaniem nadmiernie uzbrojonego wojska i zakładaniem licznych baz wojskowych, nie tylko w Niemczech, ale na całym świecie. Na świecie znajduje się około 800 do 1000 baz wojskowych USA, w tym kilka ogromnych w Niemczech, z pasami startowymi dla B-52 bombowców dalekiego zasięgu i tak dalej.
 
Ta polityka mocarstwowa miała swój początek najpóźniej w roku 1823, kiedy to doktryna Monroe ustanowiła roszczenia do interwencji w Ameryce Łacińskiej. I była kontynuowana przez prezydenta USA Theodore Roosevelt, który w 1904 r. upoważnił USA do sprawowania międzynarodowej władzy policyjnej i bezkompromisowego egzekwowania interesów ekonomicznych i strategicznych, podobnie jak kolejny prezydent, Woodrow Wilson.

Tę brutalną, egomaniacką politykę prowadził również tak sympatycznie wyglądający Barack Obama. W wywiadzie z 2016 roku powiedział: "Od czasu do czasu musimy wykręcić rękę krajom, które nie robią tego, co chcemy, żeby robiły". Czyli wykręcić rękę, strzelać, bombardować - tak to się robi. Cel bycia światową potęgą numer jeden został w końcu osiągnięty przez USA po II wojnie światowej. To, że dążą do ograniczania stosunków Niemiec z Rosją, wynika wprost z przemówienia wygłoszonego w 2015 roku przez byłego dyrektora wpływowego think tanku o nazwie Stratfor, George'a Friedmana.

Friedman powiedział wtedy, że dla Stanów Zjednoczonych głównym problemem od stulecia jest to, że niemiecki kapitał i technologia łączą się z rosyjskimi zasobami surowcowymi i rosyjską siłą roboczą. To jest konkurencja, gospodarcza i militarna, której USA nie będą tolerować. Dlatego zbudowały kordon sanitarny, jak to nazwał, pas bezpieczeństwa wokół Rosji. To tyle jeśli chodzi o długoterminową strategię Stanów.

AB: Dalej pisze pan w swojej nowej książce, że elity amerykańskie stają się coraz potężniejsze poprzez indoktrynację, korupcję, oportunizm, transatlantyckie szkolenie... niemieckich elit. Dlaczego tak jest? I dlaczego Bündnis 90/Zieloni wydają się być najbliżej interesów USA?
 
WB: Zaraz po 1945 roku Niemcy były stopniowo zasypywane sieciami reprezentującymi interesy USA. Tak więc istnieją: 'Most Atlantycki', 'Instytut Aspen', 'Niemiecki Marshall Fund' czy Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa, która niedawno się zebrała, by wymienić tylko kilka z około 100 przykładów. Należy do nich bardzo wielu niemieckich polityków i dziennikarzy na czołowych stanowiskach, którzy w większości zostali wykształceni, a nawet powiedziałbym, że ukierunkowani, w USA na tzw. kursach Young Leader. Światowe Forum Gospodarcze również organizuje takie szkolenia. Nazwiska takie jak Angela Merkel, Friedrich Merz, Christian Lindner, Norbert Röttgen, Ursula von der Leyen czy nawet dziennikarze Claus Kleber i Josef Joffe. I tak dalej, i tak dalej. Można by z pewnością wymienić kilkaset osób.

Rzeczywiście, politycy Zielonych wydają się być szczególnie aktywni w promowaniu interesów USA. Politycy tacy jak Annalena Baerbock lub Cem Özdemir, Omid Nouripour i Reinhard Bütikofer bardzo szybko awansowali na wysokie stanowiska i oczywiście możemy zastanawiać się, co przynieśli ze sobą, poza tym, że mają dobre kontakty.
 
https://uncutnews.ch/brisantes-interview-welt-im-ausnahmezustand-alexander-boos-im-gespraech-mit-dr-wolfgang-bittner/
 
Opracował: Zygmunt Białas
 
Drugą część wywiadu opublikuję najpóźniej w ciągu 48 godzin :)