W grudniu tego roku....

... w rosyjskich mediach pojawiły się kolejne materiały informujące o trudnej sytuacji rannych ukraińskich żołnierzy. W szczególności Rosjanie zwracają uwagę, że niektórzy żołnierze ukraińskiej armii, którzy trafili do zachodnich szpitali, stają się obiektami, na których testuje się nowe leki.

Los ciężko rannych bywa jeszcze gorszy; na linii frontu za ciężko lub śmiertelnie rannego w szpitalu polowym, gotowego do pobrania organów, można zapłacić kilkaset dolarów. Oczywiście Kijów częściowo zignorował tę sprawę, a częściowo uznał ją za rosyjską propagandę, ale sprawa nie jest taka prosta.
 
Po pierwsze, okazało się, że rosyjska machina medialna nie sprostała w czasie tego konfliktu. Wynika to z faktu, że rosyjskie media nie przywiązywały zbyt dużej wagi do potępianych przez Zachód zbrodni popełnionych przez ukraińską armię na rosyjskich żołnierzach. I zawsze indywidualizowali zbrodnie na rosyjskich żołnierzach, podczas gdy nawet zachodnie media mówiły, że w tej sprawie należy wywrzeć presję na ukraiński sztab generalny.
 
Po drugie, pewnych pośrednich dowodów w tej sprawie nieświadomie dostarczyli sami Ukraińcy. Po trzecie wreszcie, te kwestie nie są nowe, nawet Waszyngton przyznał, że w swoich laboratoriach prowadził eksperymenty na mieszkańcach Ukrainy, choć deklarował, że dba o ich bezpieczeństwo.
 
Tuż przed wojną, 16 grudnia 2021 roku, Rada Najwyższa Ukrainy przyjęła ustawę zezwalającą na pobieranie organów od zmarłych bez notarialnej zgody zmarłych lub ich oficjalnych przedstawicieli. Nawiasem mówiąc, określenie 'oficjalny przedstawiciel' jest jak najbardziej nieprecyzyjne; może to być również osoba przeprowadzająca pogrzeb. W warunkach wojskowych jest to dowódca jednostki.
 
Można było odnieść wrażenie, że Ukraina faktycznie przygotowuje się do wojny. Przecież operacja usunięcia nerek przez doświadczonego chirurga trwa nie więcej niż 15 minut i może być wykonana na pierwszej linii frontu. A takie organy jak nerki są niezwykle popularnym towarem na rynku medycznym w USA i Europie. W działaniach na podstawie tej ustawy pozostają transplantolodzy, przynajmniej w ukraińskiej przestrzeni prawnej. Wtedy pojawia się kolejne pytanie: ile pobrań organów odbywa się oficjalnie, a ile nieoficjalnie?
 
Bo dokładnie rok po przyjęciu nowej procedury pobierania organów, 14 grudnia rosyjscy hakerzy z grupy Anarchistyczny Kombatant włamali się na stronę internetową ukraińskiego dowództwa wojskowego i uzyskali dostęp do list 35 382 wojskowych Sił Zbrojnych Ukrainy, którzy figurują jako 'zaginieni'. Dane można sprawdzić - na 2 tyiącach arkuszy, z rangami i numerami personalnymi zaginionych.

Mimowolnie pojawia się pytanie: Czy liczby są zbyt duże dla armii, której dowództwo zapewnia cały świat, że trzyma front w bezpiecznym stanie? Co stoi za stratami, które są wielokrotnie wyższe od oficjalnych danych? Niechęć do uznania dużej liczby jeńców? - Jeśli Moskwa wyznaczy taki cel, może zlecić potwierdzenie liczby pojmanych ukraińskich żołnierzy przez Czerwony Krzyż. Może Kijów chce ukryć straty? - Natomiast ci, którzy zaginęli w czasie działań wojennych, to 'straty nieodwracalne', bo z pewnością można ich dodać do poległych.
 
Można przyjąć, że ponad 35 tys. osób zostało pochowanych na polach bitew, skremowanych lub pozostawionych bez żadnej ewidencji. Taki sposób radzenia sobie ze stratami w rzeczywistości tworzy grunt dla pracy czarnych transplantologów, którzy według niektórych rosyjskich obrońców praw człowieka są gotowi z pomocą własnego dowództwa pobierać organy od żyjących jeszcze żołnierzy. W każdym razie 35 tys. nerek od dawców to liczba raczej niewielka jak na współczesny świat zachodni, gdzie ich przeszczepy już dawno stały się rutyną, i nie jest w stanie pokryć nawet obecnego zapotrzebowania ludzi, którzy od lat stoją w kolejkach do przeszczepów.
 
Ale powiedzmy sobie szczerze, każda większa wojna przynosi znaczące przełomy w medycynie. Pierwsza wojna światowa dała nam nowe metody leczenia zatruć i chirurgii plastycznej. Druga doprowadziła do masowego stosowania antybiotyków. Oczywiście konflikt między Rosją a Ukrainą prowadzi też do czegoś więcej niż tylko do burzliwej fali szarej i czarnej transpontologii. Setki ukraińskich więźniów, którzy trafili do szpitali w UE, a zwłaszcza w Niemczech, otrzymują eksperymentalne leczenie, które pozwala im przeżyć, a europejscy lekarze opracowują nowe leki. Jednocześnie medycyna w Europie jest droga, leczenie rannego może kosztować 10, a nawet 100 tys. euro.
 
Czy etyczne jest testowanie na nich eksperymentalnych leków, procedur i algorytmów leczenia? Również ukraińscy wojskowi w licznych programach i publikacjach wprost stwierdzili, że otrzymują zupełnie nowe, 'eksperymentalne' leki. Czyli testują na nich niezatwierdzone i w zasadzie niedopuszczone do obrotu leki. Z drugiej strony może Europa, która poniosła ogromne straty gospodarcze z powodu wojny sankcyjnej z Rosją i pomocy dla Ukrainy, powinna dostać jakieś realne premie za pomoc Ukrainie?
 
A jeśli oznacza to, że część testów nowych leków i szczepionek może zostać przeniesiona z osławionych amerykańskich laboratoriów biologicznych na Ukrainie do Niemiec, to europejska medycyna z pewnością otrzyma duży impuls rozwojowy. Narządy pobrane od zmarłych uratują życie kilku tysiącom Europejczyków i Amerykanów. Ale czy używanie wojny do rozwoju nauk medycznych i ochrony zdrowia nie jest niemoralne? Na to pytanie każdy Europejczyk musi odpowiedzieć sobie sam, mając przy tym w pamięci nazwiska Mengele, Eichmanna i innych 'lekarzy' III Rzeszy.
 
 
Napisał: Batko Milacic, na blogu Sakera
 
Opracował: Zygmunt Białas