Alina Lipp urodziła się i wychowała w Niemczech, obecnie mieszka w Doniecku.

Przedstawia w Telegramie zdjęcia i filmy z frontu na Ukrainie, opisując swe obserwacje w języku niemieckim, rosyjskim i część z nich w języku angielskim, link:
 

An ex-green deputy from Germany, Alina Lipp, manages now a popular  pro-Putin Telegramm Channel : r/europe

W dwóch notkach przedstawię jej obszerny wywiad udzielony portalowi muslim-markt, w którym opowiada o tym, co dzieje się we wschodniej Ukrainie:
 
Muslim-Markt:  Droga Pani Lipp, czy jest Pani niemiecką wojowniczką Putina, jak to piszą w Niemczech? Czy spotkała go Pani wcześniej i czy dobrze płaci?

Alina Lipp:  Oczywiście, widzimy się prawie codziennie, a on co jakiś czas wkłada mi do kieszeni plik pieniędzy. Jako informacyjny wojownik zarabiam całkiem nieźle! Ale teraz poważnie: przedstawianie mnie jako płatnej marionetki Kremla jest tak mało kreatywnym oskarżeniem. Ci, którzy mnie znają lub od lat śledzą moje poczynania w internecie, wiedzą, że zawsze robię tylko to, co do mnie należy. Pojechałam do Donbasu latem 2021 roku z własnej inicjatywy i z czystej ciekawości. Tam uświadomiłam sobie, że niemieckie media milczą o tym, jak ukraińscy nacjonaliści od ośmiu lat strzelają do cywilów w republikach Donbasu. Na miejscu nie ma korespondentów dużych niemieckich mediów, dlatego pokazują one tylko ukraiński punkt widzenia. Dlatego postanowiłam zostać i wypełnić tę lukę informacyjną. Jestem finansowana wyłącznie z darowizn.

MM:  O ile jeszcze kilka miesięcy temu mało który Niemiec wiedział, gdzie leży Ługańsk, o tyle teraz mamy około 80 milionów ukrainoznawców, którzy oprócz aktu oskarżenia przeciwko Rosji mają też gotowy wyrok, a oskarżeni nie mają szansy się wypowiedzieć. W jakich warunkach pracy staracie się upowszechniać informacje, których bardzo wielu Niemców nie słyszy?

AL:  Konkretnie: mieszkam w Doniecku już pół roku i nie ma dnia, żeby strona ukraińska nie ostrzelała miasta. Czasem strzały są bliższe, czasem dalsze - cały czas nasłuchujesz, jak blisko było tym razem uderzenie. Czasami ze snu wyrywa mnie przyspieszone bicie serca, gdy nawet okna trzęsą się od fal uderzeniowych. Byłam tu całą zimę, na zewnątrz i w środku było bardzo zimno. Od miesiąca nie mam w mieszkaniu ogrzewania, a wodę mam tylko raz dziennie przez kilka godzin. Znalazłam się pod ostrzałem w Mariupolu, a ostatnio także na froncie w okopach. Nie wiem, czy ktoś dobrowolnie wziąłby to wszystko na siebie za pieniądze. Pewnie dlatego jestem tu jedynym niemieckim dziennikarzem - nie pracuję za wynagrodzenie, ale dlatego, że uważam, iż to źle, iż cierpienia mieszkańców Donbasu nie są słyszane na Zachodzie. I wygląda na to, że jestem jedyną osobą, która chce to zmienić. Byłabym szczęśliwa, gdyby 80 milionów niemieckich ekspertów od Ukrainy przyjechało również tutaj, aby uzyskać zróżnicowaną opinię. Nie można być prawdziwym ekspertem czy dziennikarzem, jeśli patrzy się tylko z jednej strony.

MM:  Dla większości Niemców wojna w regionie rozpoczęła się wraz z inwazją wojsk rosyjskich na Ukrainę. Dlaczego w przypadku Rosjan trwa ta wojna osiem lat dłużej?

AL:  W 2014 roku nacjonalistyczny, antyrosyjski rząd nielegalnie przejął władzę na Ukrainie i zaczął dyskryminować rosyjskojęzyczną część ludności, a nawet zabijać ją w Donbasie. W ostatnich latach uchwalono ustawy językowe i rasowe, które uczyniły z rosyjskojęzycznej części ludności Ukrainy obywateli drugiej kategorii: władzom i usługodawcom (fryzjerom, supermarketom, kawiarniom itp.) zasadniczo nie wolno już używać języka rosyjskiego jako języka. Ustawa rasowa 'o rdzennych mieszkańcach' dzieli obywateli Ukrainy na trzy kategorie według kryteriów etnicznych, którym przysługują różne prawa - Rosjanie należą do ostatniej kategorii. Istnieją również dotowane przez państwo obozy wakacyjne, na których dzieci uczą się, że 'rosyjskich podludzi' należy rozstrzeliwać. Radykalnie prawicowy pułk Azow został oficjalnie włączony do armii ukraińskiej i podlega bezpośrednio Ministerstwu Obrony. Na polecenie rządu bojownicy Azowa i zwykli żołnierze od 2014 roku ostrzeliwali artylerią ludność Donbasu - tylko za to, że nie chciała się wyrzec swoich rosyjskich korzeni. Wielu z nich nie zna nawet języka ukraińskiego. Wszystko to dzieje się tuż przy granicach Rosji, dlatego o tamtejszym konflikcie logicznie rzecz biorąc mówi się nie tylko od tego roku.
 
http://www.muslim-markt.de/interview/2022/lipp.htm
 
Opracował: Zygmunt Białas
 
PS. Wkrótce nastąpi druga część wywiadu.